Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:675.10 km (w terenie 124.00 km; 18.37%)
Czas w ruchu:25:56
Średnia prędkość:19.77 km/h
Maksymalna prędkość:48.62 km/h
Maks. tętno maksymalne:181 (92 %)
Maks. tętno średnie:142 (72 %)
Suma kalorii:920 kcal
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:30.69 km i 1h 51m
Więcej statystyk

W poszukiwaniu grupy...

Wtorek, 19 lipca 2011 · Komentarze(0)
No i taki był ten dzień:

Mój UUUUkochany Ojciec złożył mi niespodziewaną wizytę, zapewne w nadziei, że mnie nie zastanie w domu. Ja z kolei wracałam do domku w nadziei, ze już go w domku nie będzie.
Niestety, i moja i jego nadzieja nas wydymała i to przez duże w - o takie jak to: W

Ostatecznie posiedziałam te 45 minut w domu i uderzyłam zdecydowanie za późno, na miejsce spotkania wtorkowej grupy treningowej.
Grzałam przez miasto jak dzika i szalona (a raczej jak dzika, a może jak szalona... a na pewno jak pierdolnięta) wymijając po drodze powolniaków, strasząc kierowców i babcie na ulicy. Ostatecznie nikogo już na Łysej nie zastałam :)
Za pomocą Faścika (dzięki Faścik) znałam mniej więcej miejsce docelowe Grupy wtorkowej więc znów grzałam jak dzika i szalona...

Ostatecznie ekipę spotkałam pod jednym z moich uuuuulubionych podjazdów (na serio ulubionych). Notabene jeszcze nigdy nie udało mi się go podjechać, a ostatecznie okazało się, że dzisiaj TEŻ nie jest TEN dzień.

Jak na mnie stuknęło sporo kilometrów, więc zmęczona i utyrana padłam w domu na cycki...

Przyrumieniło mnie

Niedziela, 17 lipca 2011 · Komentarze(0)
I taki też był cel, dlatego skoczyłam na szosę. Start Żabianki, Spacerowa, Chwaszczyno, Tuchomek, Żukowo, Bysewo, Doliną Radości, Oliwa, Gruwnaldzką powrót.

Próbowałam też jazdą zabić smutek z powodu mojej niebecnosci na zawodach w Człuchowie ale bez większych efektów.

Jak ja lubie TO

Sobota, 16 lipca 2011 · Komentarze(0)
Wsiąść na dwa kółka z muzyczką w uszach i pomknąć przed siebie.

Dziś Spacerową na Reja tam mniejszy podjazd i powrót lasem zaczynając od Borodzieja a kończąc na Tatrzańskiej. Grunwaldzką to home.

....

Środa, 6 lipca 2011 · Komentarze(0)
A miało być tak pięknie, miały być przygotowania do Człuchowa, miała byc ostra walka, wszystko miało być robione pod ich kątem, a wyszła dupa, nawet sie nie napracowałam.
Jak zwykle jestem chora i zaczynam już się tym poważ nie martwić, tym bardziej że ostatnio nie specjalnie jeździłam i grzeczna też byłam.
W środę nie wytrzymałam i ruszyłam na bike lightową trasą w T.

Dziś niedziela i jest jeszcze gorzej.
I jak tu się nie załamać?

120'T Szosa

Sobota, 2 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Mezcal ma ranę ciętą, więc wzięłam ogromną treningówkę Adama i wybyłam na szosę.
Spacerowa, Chwaszczyno, Gdynia, Sopocka, Reja lżej i Spacerowa powrót Grunwaldzką.
W Oliwie na powrocie dopadła mnie ulewa... No cóż mogłam się tego spodziewać, przecież wczoraj dostałam znak ;)
Ciekawe co jutro.