W poszukiwaniu grupy...
Wtorek, 19 lipca 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Łańcuch nr 2, Rower to jest świat, Trening
No i taki był ten dzień:
Mój UUUUkochany Ojciec złożył mi niespodziewaną wizytę, zapewne w nadziei, że mnie nie zastanie w domu. Ja z kolei wracałam do domku w nadziei, ze już go w domku nie będzie.
Niestety, i moja i jego nadzieja nas wydymała i to przez duże w - o takie jak to: W
Ostatecznie posiedziałam te 45 minut w domu i uderzyłam zdecydowanie za późno, na miejsce spotkania wtorkowej grupy treningowej.
Grzałam przez miasto jak dzika i szalona (a raczej jak dzika, a może jak szalona... a na pewno jak pierdolnięta) wymijając po drodze powolniaków, strasząc kierowców i babcie na ulicy. Ostatecznie nikogo już na Łysej nie zastałam :)
Za pomocą Faścika (dzięki Faścik) znałam mniej więcej miejsce docelowe Grupy wtorkowej więc znów grzałam jak dzika i szalona...
Ostatecznie ekipę spotkałam pod jednym z moich uuuuulubionych podjazdów (na serio ulubionych). Notabene jeszcze nigdy nie udało mi się go podjechać, a ostatecznie okazało się, że dzisiaj TEŻ nie jest TEN dzień.
Jak na mnie stuknęło sporo kilometrów, więc zmęczona i utyrana padłam w domu na cycki...
Mój UUUUkochany Ojciec złożył mi niespodziewaną wizytę, zapewne w nadziei, że mnie nie zastanie w domu. Ja z kolei wracałam do domku w nadziei, ze już go w domku nie będzie.
Niestety, i moja i jego nadzieja nas wydymała i to przez duże w - o takie jak to: W
Ostatecznie posiedziałam te 45 minut w domu i uderzyłam zdecydowanie za późno, na miejsce spotkania wtorkowej grupy treningowej.
Grzałam przez miasto jak dzika i szalona (a raczej jak dzika, a może jak szalona... a na pewno jak pierdolnięta) wymijając po drodze powolniaków, strasząc kierowców i babcie na ulicy. Ostatecznie nikogo już na Łysej nie zastałam :)
Za pomocą Faścika (dzięki Faścik) znałam mniej więcej miejsce docelowe Grupy wtorkowej więc znów grzałam jak dzika i szalona...
Ostatecznie ekipę spotkałam pod jednym z moich uuuuulubionych podjazdów (na serio ulubionych). Notabene jeszcze nigdy nie udało mi się go podjechać, a ostatecznie okazało się, że dzisiaj TEŻ nie jest TEN dzień.
Jak na mnie stuknęło sporo kilometrów, więc zmęczona i utyrana padłam w domu na cycki...