Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:675.10 km (w terenie 124.00 km; 18.37%)
Czas w ruchu:25:56
Średnia prędkość:19.77 km/h
Maksymalna prędkość:48.62 km/h
Maks. tętno maksymalne:181 (92 %)
Maks. tętno średnie:142 (72 %)
Suma kalorii:920 kcal
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:30.69 km i 1h 51m
Więcej statystyk

Hasanie z Faścikiem

Sobota, 30 lipca 2011 · Komentarze(0)
Coś ta noga mi nie podaje ostatnio.
Biednego Faścika zwerbowałam na wycieczkę, a później nie dałam biedakowi wyhasać się do porzygu, ani do mdłości nawet!
Ja natomiast kilkakrotnie padałam z sił, aż w końcu ostatecznie zaprotestowałam i udałam się w stronę domu, namawiając na końcu Faścika do grzechu w postaci shejka, uwaga - c z e k o l a d o w e g o :P
Mniam!

Chyba kolega więcej ze mną nie ruszy :P

Trasa: w sumie nieznana, nowe zakątki, głównie gdyńskie.

Trening z Braćmi

Środa, 27 lipca 2011 · Komentarze(0)
Pierwszy trening z Braćmi B.
Trening trzech podjazdów - żadnego nie podjechałam, a w dodatku na ostatnim zaliczyłam wyjebkę, wiec do kompletu mam drugą nogę poharataną.
Elegancko jest na ulicy!

A takie tam... zderzenie

Poniedziałek, 25 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Łańcuch nr 2
Zdarzenie w którym miało miejsce to owe tytułowe zderzenie miało miejsce tydzień temu, więc emocje, wkurw i opętanie uleciało gdzieś... uleciało...

W skrócie: wracając z pracy, jadąc Legalnie prawą stroną w korku, wyprzedzając Legalnie auta, jakiś pajac - pasażer transportera z paką, postanowił coś podnieść z ziemi. A żeby ową rzecz podnieść musiał, palant jeden, otworzyć drzwi. A drzwi te akurat otworzył jak byłam tuż przed nimi. Szans na zahamowanie miałam wiec ziero, null, nada...
Ostatecznie palec roz$%^^^ walił się, krew się lała i tak sobie z owiniętym paluchem różowym papierem wracałam na hause.
Tak więc tego - jutro treningu nie ma.

Trening Aśki

Niedziela, 24 lipca 2011 · Komentarze(0)
Wpierw ruszyłam po Aśkę w okolice Bysewa, następnie ulubiona trasa od Matarni, udany Aśki zjazd (za moimi skromnymi radami), podjazd pod pachołek ,i tu też sukces, dziewczyna podjechała do połowy, jak nie więcej.
Zasłużona kawka ;) a jak!
Podjechałyśmy Doliną Radości do Matarnii, tam odziałam Aśkę w lampkę i każda udała się w swoją stronę.
Udana niedziela :)

Dwie blondynki

Czwartek, 21 lipca 2011 · Komentarze(0)
No i przyjechała Aśka z Gór, długo wyczekiwana i oczekiwana.
Musiałyśmy podczas jazdy troszkę pogadać, nagadać się i wygadać.
Gleba tez była, bo inaczej nie byłabym sobą.
Na szczęście odbyło się bez ofiar w ludziach, dętkach, oponach i sprzętu rowerowego.
A rower na to: n i e m o ż l i w e

Pech padł jedynie na ślimaki :(

Bysewo - Banino - Matarnia - ulubiona scieszka w lesie - znów nieudany podjazd - i powrót do Banina.