...udało mi się wyjść na zewnątrz. Wprawdzie nie na rower, bo musiałabym ściągać go z trenażera i zmieniać oponę, a na to jestem zbyt leniwa... no i czas nie pozwala. Polazłam biegać. Dwie pary spodni,trzy bluzki, kominiarka i czepek rowerowy, było ciepło :)
Trasa - akademiki, Hallera do Brzeźna, tam kawałek deptaku do molo i Zaspą powrót, ponad dyszkę spokojnie walnęłam Czas: 1:11:10 puls avs 140, max 156 512 kcal
Biegło się świetnie, tylko, że w połowie Ipod wysiadł i bez muzyczki już była tragedia.
P.S. Podziwiam Świrusów, którzy w taką porę potrafią jechać rowerkiem do pracy, co gorsza realizować plan treningowy i pedałować na tym mrozie! Ukłon w Waszą stronę :)
Planowałam zrobić 1,5 godziny. Ostatecznie zdecydowałam się na 1 godzinkę, bo jakoś tak dzień szybko zleciał, a w rezultacie zrobiłam 30 minut, bo w połowie jazdy zadzwoniła rodzinka z Kanady na skype i coś zaczęło szwankować... wrrrr.
Samopoczucie 4,5
Wczoraj pierwsza w życiu wspinaczka na ściance, świetna sprawa, a ręce jak bolą :)
Kadencja Max 90 avs 69 Obciążenie jakieś większe, stąd ta średnia prędkość.
Trzeba ruszyć dupsko. Prąd w domu jest, więc mimo, że kiepsko się czułam wlazłam na rower.
Nie nazbyt to dobry pomysł był aby włączyć dla towarzystwa film "My sister's keeper", ale wytrwale obejrzałam i zrealizowałam trening. Miało być spokojnie i tak też wyszło, nie biorąc pod uwagi aspektów emocjonalnych - rycząca babka na trenażerze musiała wyglądać co najmniej dziwnie.
Samopoczucie po treningu - lepsze :) Samopoczucie po filmie - gorsze...
po niespełna dwóch miesiącach walki z kuchnią oraz z krwią z nosa, mimo że obydwie sprawy nie zakończyły się... wracam do gry ;) mam nadzieję, że tym razem plan wyjdzie, aczkolwiek wszystko się pier#oli...
Co do treningu to lekkie wejście. Oczywiście problem był z podłączeniem wszystkiego no i kadencja jak widać nie działa... póki co.