Wczoraj Adaśko zamontował mi mój nowiusi błotnik na przód, coby w drodze do pracy buźki sobie nie brudzić. Wszystko ładnie działało, podjechałam już Słowaka zadowolona że go mam, a gdy byłam już koło pracy spojrzałam w jego stronę, a ulicę, to znowu na... zaraz, "gdzie błotniczek???????" ... nie ma!!!!, znikł, wcięło. Po nowym błotniczku ani śladu... cofam w nadziei, że go znajdę, dojeżdżam do rozjazdu na Rębiechowo, nie ma :( Spóźniona i smutna wróciłam do pracy.
Przyjechaliśmy sporo przed startem ale formalności zgłoszeniowe, przebranie się i przygotowanie sprzętu nie pozostawiły czasu na choćby małą rozgrzewkę. Na pożyczonym fullu Specialized Epic, z cudownymi hamulcami Avid Elixir CR. Jechało się wspaniale, a najwspanialej na zjazdach. Z podjazdami już gorzej, miałam wrażenie że tył zostaje i spowalnia mnie.
27 kilometrowa trasa okazała się zdecydowanie lżejsza niż wczorajsza Rabka, szybsza, z mniejszą ilością błota i krótszymi podjazdami. Schwalbe Noby nic z przodu ładnie trzymał. Błąd taktyczny, czyli niesprawdzenie profilu trasy przed startem spowodował, że nie wiedziałam na ile mogę sobie pozwolić na końcówce. Mimo to dotarłam na metę jako pierwsza w open, ale z dużą stratą do pierwszego faceta. Tak więc jeszcze sporo pracy przede mną…
7.00 – pobudka, kierunek Rabka Zdrój, zawody Powerade MTB. Lekko spóźnieni, wjechaliśmy na trasę goniąc tych ostatnich z ostatnich. W nocy padało, nad ranem także, ale że ¾ trasy będzie tonąć w błocie – tego sie nie spodziewaliśmy. Dystans standardowy, czyli MINI. 26 kilometrów i 787 metrów przewyższeń (najwyższy punkt 959m) pozwoliły mi przeżyć ten maraton. Nie raz trzeba było iść z buta i pchać przed sobą rower, zaliczyłam też z dwie lekkie gleby, gdyż opony – geax mazcale 1,9 nie zawsze idealnie trzymają na błocie. Zdarzyło mi się też „pomylić” trasę, a dokładniej pojechać zgodnie z przekręconą strzałką, przez co straciłam spokojnie 10 minut. 8 kilometrów przed metą hamulce mechaniczne Shimano odmówiły posłuszeństwa i w końcówce trasy na asfaltowych zjazdach zamiast walić w korbę musiałam hamować nogą. Większość jednak czasu trzymałam się Adama, śledząc go niezauważalnie i kończąc maraton na drugim miejscu w open oraz klasie K2.
... no i przetestowałam. Klocki mi w drodze powrotnej wypadły w trakcie jazdy, już nie cofałam się po nie tylko podjechałam do Wysepki, gdzie niestety trzeba już było zakupić nowy hamulec. A więc stałam się posiadaczką nowego hamulca mechanicznego na tył ;) Model? Nie pamiętam :P