Prawie niestety robi sporą różnicę. Wjechaliśmy dwa razy więcej niż wczoraj, ale mimo wszystko nie na sam szczyt. Nawrót nastąpił kiedy to naszym oczom ukazał się śnieg, brzydki i mokry śnieg. Po drugie spieszno mi było do miasta, wiec nawet specjalnie nie nalegałam na zmianę planów.
Zjazd inną trasą, szybszą, z mniejszą ilością kamieni. Mimo wszystko Marcin jak zwykle mi uciekł, a ja panikowałam przy prędkościach powyżej 40 km/h.
I to w Górach przez duże G :D Od razu czuć różnicę, gdzie się nie skierujesz tam Góra (przez duże G), gdzie nie skręcisz tam Góra (przez duże G), ewentualnie jest jeszcze Zjazd (przez duże Z), ale Zjazd zawsze trwa krócej... sporo krócej...
Wyciągnęłam Marcina, który pokazał mi swoją ścieżkę niedaleko domu. Chciałabym mieć takie ścieżki w okolicach domu&...
Wbiliśmy się w stronę góry Klimczok, aby później czym prędzej zbić z tego kierunku i zjechać zajebistym zjazdem wypełnionym kamieniami i tamtejszymi badylami :)
Wieczorem napierdzielało mnie już wszystko, bo nogi od podjazdów a ręce od zjazdów. Dystans malutki, więc wstyd się przyznawać. Dokładnych danych nie mam bo czekam już wieczność na track z Marcina Garmina.
Dotarliśmy na miejsce około 15. Trasa jak się okazało nie była jeszcze oznaczona, więc pojechaliśmy do miejscowości NY (obok Wy) aby zobaczyć nasz domeczek, w którym spędzimy najbliższe dni. Tam szybka szosa - zresztą, wspaniałe tereny na szosę. No i okolica - magiczna. Krótko, bo wieczorem zimno i ciemno, ale kręcenie było... Raczej w T.
Wpierw samotnie z Żabianki do Brzeźna wchodząc gdzie nie gdzie w PowerT oraz robiąc krótkie maksiki. Wracając zabrałam Iwę i po łąkach luzem zrobiłyśmy z 4 km.
Rozgrzewka przed. Trasa startowa ta sama, start na dochodzenie. Pogoda lepsza więc i wyniki poprawione, ale nie na tyle ile bym chciała. Czas: 09:45, średnia 27,36.
We czwartek miał być trening, ale dotarły oponki tubless UST - Geax Barro Mountain i Race. Nakładanie to nie lada gratka (Twój wybór to nakładka ;) ) Ostatecznie o 23 w nocy dymaliśmy autem (podwójnie) na stację aby je napompować już z kompresora. Adam swoją potraktował ludwikiem, a ja swoje koło tylko wodą. Podziałało w obydwu przypadkach. Rower na moje oko przytył, ale w piatek miałam okazję rozruszać sie przedstartowo w lasku przy plaży. Opony ładnie podawały :)