Zawody zajebiste, trasa też mi się podobała. Wynik spoko, aczkolwiek nie skopałam tyłka Marcinowi, a taki był plan. Adaśkowi się niestety oberwało, ale w sumie należało mu się :)
Spokojne kręcenie przed zawodami z Aśką i Marcinem. 58'T Na powrocie (czyli zjeździe) złapała nas ostra ulewa, nic nie widziałam i ledwo dotarłam do domu, przemoknięta na cacy.
Miejsce spotkania: Łysa Góra w Sopocie Dotarłam jako ostatnia i jako jedyna baba. No cóż, ja nie dam rady? Dałam! Tak sobie myślę. Wprawdzie większość chłopa z całej dwunastki jechała sobie turystycznie a ja cinęłam kopytkami w pedały i wydawałm z siebie dziwne dzwięki, to mimo wszystko myślę, że DAŁAM RADĘ! A jak!
Po godzinnym kręceniu po lesie, rozstaliśmy się na Pachołku i wróciłam, ostro już zmęczona, do domku. Ciekawe co na to Patio....