Spacerowa, Chwaszczyno, w Miszewku powrót tą samą drogą. Kolejna wskazówka, nigdy nie wracać tą stroną do Spacerowej, droga taka że ja pier$%&&... jednak mam wrażenie, że już drugi raz doszłam do tych wniosków.
Musiałam grzecznie poczekać aż Faścik wrzuci swój wpis coby zgapić od niego dane metrażowe - zadowalające zresztą :)
Faścik trzymał się swoich ustaleń pulsowych a ja próbowałam trzymać się jego koła a z czasem jeszcze i Puchatego - sympatycznego gościa z Gdyni :)
Swoją drogą Faścikowa Rodzinka ma teraz fajną chałupkę i las, tuż tuż obok... zazdraszczam.
No a poza tym, to głównie przez całą drogę delektowałam się smakiem nowej-starej przerzutki XTR'a i całkiem new linek i pancerzy - uwaga - w kolorze BIAŁYM! Idealnie wygląda teraz mój krossik. Brakuje mu jeszcze hamulców - białych, ofkors ;)
Zmęczyłam się przeokropnie ale to przecie o to chodzi, więc wielkie dzięki chłopacy :) A wieczorna pyszna kolacja i rozmowa, ze zbyt rzadko widywaną Rodzinką Faścikową to udane zakończenie udanego dnia :)
Rower Boplight Adama, rama 19 a jechało się całkiem. Pogoda iście jesienna więc okulary parowały i zdecydowanie nie była to cudowna jazda. Jedno pocieszenie, że ilość lasek wzrasta ;) Dziś ćwiczenie podjazdów.
Spacerową, skręciłam w Reja i tam jakimś cudem złapałam to nieszczęście. Już dawno nie miałam przyjemności zmieniania opony, toteż czym prędzej zabrałam się do roboty. Zmarzłam przy tym niemile i jazda w 120T zmieniła się na 60'T.
Ból gardła mnie nie zniechęcił. Pogoda wspaniała, więc chyba mi nie zaszkodzi?
Nie zaszkodziło. BA! Nawet pomogło :)
Trening jak najbardziej udany. W sporej grupce facetów już nie byłam sama, na trening wybrała się też Aśka. Jakoś raźniej w jej towarzystwie mi było. Wprawdzie przyzwyczaiłam się jeździć z przedstawicielami płci brzydkiej, ale nie z taką ilością!
Krążyliśmy cały czas w okolicach Łysej, poznałam przy tym mnóstwo nowych tras, aczkolwiek mam duże wątpliwości czy potrafiłabym je dziś odnaleźć ;)
Zmęczona ale zadowolona... oby wreszcie poszło do przodu.