1. 30'PowerT Podjazd stromy na Reja (powinno być 3minuty) 1. połowa PowerT/ połowa Max (Max robiłam 1 minutę) 2. P/Max (Max robiłam 30 sekund, nie dawałam rady więcej i tak przez kolejne trzy podjazdy) 3. P/Max 4. P/Max 5. P/Max 6. T 7. Max (1,5 minuty zrobiłam, nie było więcej sił i woli walki)
Rozjazd: 5'A 10'P 10-20'T (w rzeczywistości A/T)
Ogólnie rzecz biorąc było ciężko i jestem niezadowolona z siebie, że nie wytrzymałam do końca kręcić Maxa - głównie pewnie ze względu na poddanie się bo pewnie siły by jeszcze starczyło :/
Z Adaśkiem, Faścikiem i "nowym" Marcinem po sporej ulewie (trzeba też dodać, że od kilku dni pada i jest iście jesiennie -fuck) wyruszyliśmy w las. Oliwa i ścieżka na Matarnię, tam chwila przerwy na ulubione zjazdy. Pierwszy - zaliczona lekka glaba, drugi już ok, tylko na samym dole za mocno przyhamowałam. Po zjazdach i kilku glebach Faścika na Matarnię i z powrotem. Chłopacy polecieli dalej a ja do domku na babskie popołudnie.
Opony - mezcale 1,9/ Na podjazdach w lekkim błocie, o słabszym nachyleniu jeszcze dawały radę, ale jak większe błoto to już niestety zapadają się i mulą.
Nowa kaseta - xt. Łańcuch niestety nie daje radę, kolejne zakupy rosną. A koła jeszcze nie spłacone :/
Wieczorne kręcenie w tętnie T - na szosie. Wpierw pojechaliśmy na Reja, kółeczko i Spacerową do Chwaszczyna, później Gdynia Karwiny, gdzie złapała nas niezła ulewa. Ciemno, zajebiście zimno i mokro - aaaaaa... Ostatecznie udało nam się dotrzeć do domu.
15'rozgrzewka 1 kółko T 2 kółko PowerT - 31:53; śr 141; max 166 3 kółko PowerT>P - 4:50; śr 163; max 176 4 kółko P - 4:33; śr 166; max 181 5 kółko T>PowerT - 5:59; śr 157; max 170 6 kółko MAX - 4:05; śr 173; max 184 7 kółko jeszcze większy MAX i spokojny powrót w deszczu - 24:04; śr 128; max 188
Opony: Mezcale 1,9 - słabo trzymają na obłoconych podjazdach oraz w piachu
Nauczka 1: Zakupić przedni błotnik Nauczka 2: Lepiej nie jeździć do pracy po ulewach
Ulica Budowlanych - tuż przed pracą - po sporych ulewach jest ciężko przejezdna, w dodatku już na początku robi się wielka kałuża, tak wielka, że nawet pojazdom na czterech kółkach trudno ją pokonać. Tym razem pomógł mi Miły Pan, wrzuciłam mu rower na pakę i przejechaliśmy tę powódź :)
Przez przypadek nie zapisałam dane z pulsometru. Ale jakoś ciężko dzisiaj, większość czasu jechałam blisko 150.