Plan był aby zajechać się na maksa - nie do końca wyszedł ale chociaż dla Adama był udany. Adam, Michał i PiotrK udaliśmy się na trasę Matemblewa. Po pierwszym kółku usilnie próbowaliśmy wjechać na ostatni podjazd i tylko Adamowi udało się. Mistrzu wjazdów i to w piękny sposób. Brawo :) Później jeszcze jedno kółko (Adam znów wjechał) i do domku.
Wyruszyłam z domku po Adama, wspólnie na Reja i tam oczekiwanie Michała. Wspólnie lekki podjazd a na nim interwały: 1'do 183 2'odpoczynek pięć powtórzeń. Szybki powrót bo czas gonił, ale trening udany. tylko znów bez rozciągania na końcu. Opony jeszcze nie zmienione i cały czas dancingi męczę.
W takie dni, kiedy pot cieknie z głowy nawet podczas siedzenia przy kawie, nie chce mi się nic. Ostatecznie jednak, wspólnie z Adamem i Michałem wybraliśmy się na trening.
Ruszyliśmy z Żabianki na Oliwę na nasz ulubiony podjazd (a zarazem zjazd), który prowadzi do Matarni. Nikomu z nas nie udało się na niego wjechać, trzy pozostałe pokonaliśmy. Za chwilę jednak Adaś złapał gumę - prawdopodobnie taśma w obręczy do wymiany. Zastosowaliśmy więc grupowe MTB, czyli ja z Adamem na moim Krossie a Michał z Adama rowerkiem na ramieniu. Cali i zdrowi dojechaliśmy na stację w Złotej Karmie.
Później uderzyliśmy na Matemblewo gdzie zrobiliśmy dwa kółka z zawodów XC.
Takie wypady to to co tygryski lubią najbardziej :)
Dzisiaj spokojne kręcenie wspólnie z Mają. Wpierw na Przymorze, później czarny szlak koło Dworku Oliwskiego a następnie podjazd asfaltowy i zjazd na Oliwę. I takie kręcenie (któremu towarzyszy potok słowny) potrzebne :)
Czas gonił więc zaraz po obiadku ruszyliśmy z Wrzeszcza w stronę Gdyni aby odebrać Michała i Maję i udać się z nimi w drogę powrotną. Tam chwilka na kawkę oraz zbadanie mojego tylnego koła. Prawdopodobnie piasta do wymiany, więc trzeba intensywniej zacząć myśleć nad wymarzonymi kołami oraz sposobie sfinansowania ich :) A dalej to już miły powrót do domu w świetnym towarzystwie :)