Przygód ciąg dalszy. Wprawdzie już bez gleb ale omyłkowo, przeciskając się przez korek samochodów, zapukałam do jednego z nich i ostro wystraszyłam siedzącą w nim kobitkę. Mnie natomiast oblała fala zdziwienia gdy zorientowałam się, że w aucie nie siedzą moje koleżanki z pracy ;)
...widowiskowa :) Raniutko, zajarana i dumna z siebie, że udało mi się tę leniwą część siebie przekonać i posadzić na rower, udałam się do pracy. Lecz tuż za rogiem czekał wróg. Pokonawszy 10 metrów napotkałam śliski bruk, ale pochłonięta jazdą zapomniałam o jego zdradliwej cesze. Wynikiem czego już po chwili leżałam na cholernym bruku tamując ruch samochodowy ;) Zadowolona z siebie, przeprosiłam ruchem ręki pana w wozie, który spojrzał na mnie z politowaniem i ruszyłam dalej. Wciąż szczęśliwa, a jak!
Wiosna idzie a ja wreszcie wyjechałam z domku na te świeże, upragnione powietrze. Trasa króciutka ale radość ogromna. Z domku na łąki na Żabiance, tam już czekał Adam z Iwką, która z chęcią biegała za rowerem, niemal krzycząc "tak! super! więcej, więcej!" lub "nie ociągaj się Stara!". Kiedy ja już miałam dość, Adam uciekł do domu z Czarnulką a ja do domku, dalej się ciesząc z możliwości kręcenia na dworze.
Stopa dalej boli. Coś dziwnego z nią się stało, prz ruszaniu "skrzypi", mam wrażenie jakby jakaś część się pokruszyła w niej i przy większm ruchu latała w środku :/ Wczoraj byłam więc na basenie, a dzisiaj już musiałam wejść na trenażer. Na szczęście przy kręceniu nie bolało.
15'T 2x 2'lekkie przyśpieszenie z br. 1'T 2'T 2x 2'PowerT z br. 1'T 2'T 2x 2'P z br. 1'T 10'A
Samopoczucie 4,5
Jeszcze muszę wytłumaczyć się z tej kiepskiej prędkości - coś nie tak z ustawieniami, było spore obciążenie i kręciłam cały czas na drugim blacie. Muszę wreszcie rozpracować tego taxc'a.
...udało mi się wyjść na zewnątrz. Wprawdzie nie na rower, bo musiałabym ściągać go z trenażera i zmieniać oponę, a na to jestem zbyt leniwa... no i czas nie pozwala. Polazłam biegać. Dwie pary spodni,trzy bluzki, kominiarka i czepek rowerowy, było ciepło :)
Trasa - akademiki, Hallera do Brzeźna, tam kawałek deptaku do molo i Zaspą powrót, ponad dyszkę spokojnie walnęłam Czas: 1:11:10 puls avs 140, max 156 512 kcal
Biegło się świetnie, tylko, że w połowie Ipod wysiadł i bez muzyczki już była tragedia.
P.S. Podziwiam Świrusów, którzy w taką porę potrafią jechać rowerkiem do pracy, co gorsza realizować plan treningowy i pedałować na tym mrozie! Ukłon w Waszą stronę :)