15'rozgrzewka 1 kółko T 2 kółko PowerT - 31:53; śr 141; max 166 3 kółko PowerT>P - 4:50; śr 163; max 176 4 kółko P - 4:33; śr 166; max 181 5 kółko T>PowerT - 5:59; śr 157; max 170 6 kółko MAX - 4:05; śr 173; max 184 7 kółko jeszcze większy MAX i spokojny powrót w deszczu - 24:04; śr 128; max 188
Opony: Mezcale 1,9 - słabo trzymają na obłoconych podjazdach oraz w piachu
Nauczka 1: Zakupić przedni błotnik Nauczka 2: Lepiej nie jeździć do pracy po ulewach
Ulica Budowlanych - tuż przed pracą - po sporych ulewach jest ciężko przejezdna, w dodatku już na początku robi się wielka kałuża, tak wielka, że nawet pojazdom na czterech kółkach trudno ją pokonać. Tym razem pomógł mi Miły Pan, wrzuciłam mu rower na pakę i przejechaliśmy tę powódź :)
Przez przypadek nie zapisałam dane z pulsometru. Ale jakoś ciężko dzisiaj, większość czasu jechałam blisko 150.
Zapomniałam wstawić wpis... niemożliwe. To chyba z powodu braku odzewu od Adama ;) W każdym razie licznik skasowany, ale na pewno było 39 km i coś. Wystartowałam z domu po psy na Żabiankę, spacer i dalej w drogę aby spotkać się z Faścikiem. Tam gdzie zawsze złapałam kolejną gumę... ubaw po pachy. Tym razem przód. Ostatecznie przy Sopocie wspólnie z Michałem ruszyliśmy na Reja a tam w towarzystwie gościa ubranego w ciuchy Mroza dwa łagodniejsze okrążenia. Oczywiście nie daliśmy mu rady. Powrót Spacerową i Grunwaldzką.
Grunwaldzka, Wita Stwosza, Polanki i Spacerową na Reja, tam już ciemno i zimno (godzina 20:30). Dziki na drodze, zawracanie, ostrzejszy zjazd ale z udizałem hamulców - już słabo widzę o tej porze. Grunwaldzką na Żabiankę po psy.
Katar okazał się krwią, tak więc pojawił się strach, ze to znów problemy zdrowotne. Mam nadzieję, że to chwilowe osłabienie.
Spacer z psami i nocny, leciutki powrót Grunwaldzką do domu.